piątek, 18 maja 2012

Wspólnota dusz i szamponu

Piękny słoneczny poranek majowy.
On bierze prysznic, ja przed lustrem w łazience próbuję rozczesać moje długie skołtunione po nocy włosy.
Kątem oka widzę, jak woda spływa po jego nagich pośladkach.
On schyla się, aby sięgnąć po żel pod prysznic.
Woda wciąż spływa po jego nagich pośladkach, w nieco innej już ustawionych konfiguracji.
Cieszy mnie ta scena.
Nagle On w pozycji schylonej wciąż będąc ogląda się na mnie.
Co widzę kątem oka.
I sięga po mój szampon.
Sprawdziwszy, że nie patrzę, bierze szampon, nalewa go sobie na dłoń..
po czym myje nim twarz.
TYM jednym jedynym szamponem właściwym dla moich długich skołtunionych po nocy włosów (wygładza, czyni włosy miękkimi w dotyku, kosztuje w Rossmanie 15zł, idzie mi go miesięcznie cała flaszka).
Ja: Czy skończył się żel pod prysznic?
On: Nie, czemu?
Ja: Bo wiesz, to jest mój ulubiony szampon. Służy do mycia włosów.
Podaję Mu nowe opakowanie żelu pod prysznic.
On: Ale ja już nie potrzebuję.
Ja: Rzeczywiście, nie kupiłam Ci żelu pod prysznic... Kupię Ci. Bo wiesz, ja ten szampon lubię i w ogóle... i on jest do mycia włosów.
On: No tak, nie jestem godzien, żeby myć swoje stopy i dupę Twoim szamponem.

To już Ty powiedziałeś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz