czwartek, 17 maja 2012

Troska

On idzie do sklepu.
On przyniesie kolację.
On: Co chcesz na kolację?
Ja: Ja poproszę na kolację chrupki. Takie niebieskie czitosy, wiesz.
On: Wiem. Kupię.
Poszedł.
Wrócił.
Ja tymczasem jednym okiem śpię.
Co nie przeszkadza Mu radośnie ogłosić swojego powrotu trzaskaniem drzwiami od kuchennych szafek, rzucaniem kluczami na szklany stolik, stękaniem przy każdym ruchu.
Wystękał się.
Zasiada.
Je swoją kolację czyli śledzie.
Zjadł.
Otwiera moje chrupki.
Je (nie lubi czipsów ani chrupków).
Ja: O, jesz chrupki? Przecież nie lubisz... (próbuję przez sen delikatnie zasugerować, żeby się odjebał od mojej kolacji).
On: Nom.
Je dalej.
Ja: Misiu, czemu zjadasz moją kolację, przecież miałeś swoją?
On: No zjadłem swoją, ale się nie najadłem. (!!!????!!!???)
Je dalej.
Zjadł pół paczki.
Ja: A co ja będę jadła?
On: Cisza.
Ja: A podobno to ja jestem egoistką...
On otwiera paluszki w czekoladzie (czyli jednak nie zjadł jeszcze wszystkiego co przewidział na swoją kolację).
On: Chcesz?
Ja: Nie, dziękuję.  Chciałam na kolację czitosy te niebieskie.
On wzdycha i wywraca oczami.

Koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz